15 maja 2012

Środa się myli


Pisząc o Solidarności Magdalena Środa stawia błędną diagnozę. Solidarność nie jest ani lepiej zorganizowana, ani mniej roszczeniowa, ani nawet mniej upolityczniona niż inne związki zawodowe w Polsce, Europie czy na świecie. Być może poza jednym – wśród członków Solidarności przeważa przywiązanie do tzw. tradycyjnych wartości, religii i patriarchalnego systemu wartości w skali i wyrazie jakiego inne związki zawodowe nie chcą lub nie widzą potrzeby eksponować. Trudno jednak aby było inaczej, skoro religijność wśród Polaków – szczególnie tych, których budżet domowy opiera się na pracy fizycznej - ma charakter bardzo swojski, ludyczny a pierwszy, historyczny przywódca do dziś nosi w klapie obraz Matki Boskiej. Taka jest nasza Polska klasa robotnicza, która wiedzę o swoich prawach czerpie nie z tradycji lewicowych a z co niedzielnych kazań. Trudno więc czynić zarzut działaczom związkowym, że obok haseł stricte lewicowych, pod którymi zapewne podpisałby się niejeden działacz lewicy, widnieją hasła wolności o Polskę i wiarę.


Całkowicie fałszywe jest porównywanie obecnego związku z Solidarnością sprzed lat. Z czasów PRLu, w których związek był de facto czymś znacznie więcej, aniżeli tylko organizacją stojącą w obronie praw robotników. Ówczesna sytuacja siłą rzeczy czyniła z Solidarności wyraziciela nadziei nie tylko na lepszy byt i poprawę warunków życia społeczeństwa, ale przede wszystkim na wolność i demokrację. Samo to rozróżnienie każe mieć na uwadze, jak bardzo uzasadnione i naturalne są różnice między Solidarnością z roku ’80 i dzisiejszą. I nie ma w tym nic złego, jednakże zapominanie o historycznych różnicach wynikających z sytuacji politycznej w jakiej znajdowała się Polska wówczas i dziś jest całkowicie nieuprawnionym skrótem, który wypacza obraz i ocenę dzisiejszej Solidarności.


Trudno również się zgodzić z oceną skali tzw. nienawiści jaką eksponuje dziś ten związek zawodowy, choć trzeba przyznać, że jest ona niemała. Tym niemniej, eufemistycznie mówiąc, skala niechęci do obecnego rządu jest na pewno nie większa niż protestujących przeciwko polityce Margaret Thatcher angielskich górników w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Trudno też uznać za coś szczególnego, że „nasi” związkowcy są w jakiś szczególny sposób zorganizowani. To fakt, znaczna część protestujących, to tzw. działacze związkowi od dawna nie mający wiele wspólnego z codzienną pracą fizyczną a jedynie zza związkowego biurka kierujący ruchem kolejnych protestów. Myli się jednak ten kto sądzi, że jest to domena jedynie Solidarności. Podobne praktyki są udziałem wszystkich związków zawodowych w Polsce. Nie ma więc w tej praktyce nic szczególnego. Poza tym, że może jedynie drażnić i budzić niechęć. Skoro jednak mamy taką a nie inną ustawę o związkach zawodowych, to się później nie dziwmy, że są ludzie, którzy potrafią korzystać z przysługujących im praw ustanowionych nomen omen przez Parlament.


Równie błędne jest twierdzenie jakoby Solidarność była w jakiś szczególny sposób upolityczniona. Na zasadzie odwrotności, można bowiem zadać pytanie, a który związek zawodowy nie jest upolityczniony? Zasadne jest też pytanie, który ze związków zawodowych w Polsce nie ma swojej partyjno-politycznej reprezentacji? Mniej lub bardziej formalne odżegnywanie się od bieżącej polityki to bajki, które ludziom rozumnym trudno wmówić. Weźmy na ten przykład choćby postać posła SLD Ryszarda Zbrzyznego, Przewodniczącego Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego. Co więcej, Pan Poseł zapraszając na swojej stronie internetowej na obchody 1 maja organizowane przez: SLD i OPZZ (!), używa języka, który niewiele różni się od tego jaki używali działacze związkowi Solidarności. A brzmią one tak: ”Upomnijmy się o nasze prawa. Zamanifestujmy nasz brak zgody na pogarszające się warunki życia i na łamanie godności ludzkiej. Zaprotestujmy przeciwko rządowej polityce kłamstwa i obłudy wobec obywateli. W Polsce nieobecni, cisi i pokorni nie mają racji. Władza na każdym szczeblu liczy się tylko z silnymi, solidarnymi i zdecydowanymi”. Warto pamiętać, że słowa te wypowiada działacz związkowy, poseł na Sejm, który – jak donosił Fakt w 2008 roku – domagał się od KGHM telewizora i anteny satelitarnej na dwa dni przed rozpoczynającymi się mistrzostwami Europy. Oczywiście, nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że to tylko przypadek i zbieżność terminów a dodatkowo jeszcze złośliwość dziennikarzy (sic!). Dodajmy też, tak tylko na marginesie, że KGHM wydaje rocznie kilka milionów złotych na pensje dla działaczy związkowych.


(o zarobkach związkowców można przeczytać TU)


Fakt, Solidarność jest dziś upolityczniona i szuka politycznego wsparcia jedynie po prawej stronie sceny politycznej. Faktem jest również to, że kooperacja Solidarności i PiSu jest wyraźna, pełna i zapewne użyteczna dla obu stron. I może to tak bardzo irytuje Magdalenę Środę i powoduje, że nie dostrzega analogicznych zachowań w innych centralach związkowych. Solidarność niczym się bowiem de facto nie różni od pozostałych związków zawodowych. Może tylko tym, że ma tradycję, o której trudno zapomnieć i której nie wolno dezawuować. Czy współpraca z PiSem niszczy mit Solidarności? Być może, ale pewnie dlatego, że wciąż traktujemy Solidarność trochę jak świętą krowę, której wolno więcej i której więcej można wybaczyć i od której więcej oczekujemy. Mówienie jednak, że Solidarność powinna zmienić nazwę na Nienawiść to demagogia, obarczona właśnie nienawiścią. I choć podzielam pogląd wielu osób, że ostatni protest bardziej przypominał wiec Prawa i Sprawiedliwości zarówno w retoryce jak i sposobie wyrażania poglądów, to jednak uczciwość nakazuje dodać, że nie jest to specyfika tylko Solidarności. To oczywiście w żaden sposób nie usprawiedliwia działań i sposobów wyrażania jaką prezentuje Solidarność. Wciąż ważny w Polsce związek zawodowy i niestety tracący na wiarygodności przez współpracę z PiSem.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...