02 maja 2012

Bój to jest nasz ostatni...

Nie ma co ukrywać. Korespondencyjny pojedynek na „gęby” wygrał Janusz Palikot. Ze swadą, przekonaniem, nowoczesnymi technikami i pstryczkiem o naćpanej hołocie. To było show jednego aktora, który wie czego chce.

Na tym tle Leszek Miller pokrzykujący do mikrofonu o kapitalistach w kongresowej, gdzie wypowiadane treści kompletnie nie współgrały z mową ciała, sprawiał wrażenie zagubionego i wsadzonego w uniform, który go uwiera. Nadto wszystko z niemałą trudnością odśpiewana Międzynarodówka a zwłaszcza słowa „Bój to jest nasz ostatni…” brzmiały niemal złowieszczo i proroczo. I co chyba gorsze dla wykonawców mogły postronnego widza wprawić w rozbawienie zwłaszcza, jeśli konfrontuje się to z muzyką z sali kongresowej.
SLD wciąż sprawia wrażenie formacji mocno obitej porażką wyborczą. Oczywiście porażką z Ruchem Palikota. Ten z kolei a zwłaszcza sam Janusz Palikot zdaje się nie zwalniać i sypie jak z rękawa mniej lub bardziej udanymi pomysłami na Polskę.
Obaj liderzy zdają się jednak nie zauważać, że głównym problemem nie jest eliminacją za wszelką cenę jednego z nich, ale wspólny front wyborczy. Jeśli myślą o rządzeniu Polską to efekciarskie wbijanie sobie szpil, silenie się na to kto jest bardziej lewicowy przysporzy im tylko kłopotów miast odsunąć od władzy aktualną koalicję.
Nie sądzę, aby wyniki kolejnych wyborów pozwoliły Ruchowi Palikota i SLD na stworzenie skutecznej koalicji rządowej, jeśli zdecydują się na samodzielny start. A to daje siłę Platformie Obywatelskiej, która mimo coraz większej liczby błędów w rządzeniu, przy spadających sondażach nadal jest w grze. Póki co nic też nie zapowiada dramatu. Zwłaszcza, że opozycja usilnie robi wszystko, aby władzy od Tuska nie przejąć. Dzisiejsze obchody 1 maja mogą Premiera Tuska jedynie utwierdzać w przekonaniu, że jest wieczny. 

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...