12 sierpnia 2014

Warszawa zalana

„Zamknięte cztery stacje metra, unieruchomione tramwaje, opóźnione autobusy i zamknięte ulice. To skutki ulewy, która w niedzielę przeszła nad Warszawą.” To komunikat z jednego z warszawskich portali informacyjnych z czerwca 2013 roku. Gdyby jednak wyrzucić wyraz niedziela, jak ulał pasowałby do wydarzeń z sierpniowego poniedziałku 2014 roku.

Zwykłe „sorry, taki mamy klimat” jest chyba w tej sytuacji nie wystarczające dla wytłumaczenia czemu w Warszawie mamy problem za każdym razem, gdy pojawią się większe opady. Włodarze miasta z panią Prezydent na czele, sprawiają wrażenie zaskoczonych za każdym razem, gdy woda wedrze się do metra, kilka ulic staje się nieprzejezdnych a pomysłowi warszawiacy korzystają z okazji i na warszawskich ulicach zamiast używać pojazdów mechanicznych korzystają z kajaków. 

Rok od poprzedniej ulewy to chyba wystarczający czas, aby wyciągnąć wnioski, że mamy niedrożne studzienki, złe odpływy i nie jesteśmy dobrze zabezpieczeni na wypadek pogodowych kataklizmów. Tym bardziej, że opady, które przechodzą nad Warszawą to nie huragan Katrina, a jedynie kilka większych chmur deszczowych. I oczywiście, można powiedzieć, że nic się nie stało. Po kilku godzinach miasto wróciło do normalnego życia. Ale czy tak musi być i czy każdą nieudolność da się wytłumaczyć klimatem?

07 sierpnia 2014

Z piórkiem w dupie

Nie ma żadnego uzasadnienia dla przemocy. Zarówno tej werbalnej jak i fizycznej. Przemoc zawsze będzie rodzić przemoc a dopuszczenie w debacie publicznej do samosądów jest zbrodnią, która wcześniej czy później będzie obnażać słabość państwa. A przy braku państwa wkracza anarchia i pojawia się miejsce dla zachowań ekstremalnych.
Zaczął Korwin-Mikke policzkując Michała Boniego. Zamiast siły pokazał swoją słabość i wyjątkowy brak kultury. I o ile prostactwo przywódcy KNP można znieść, o tyle trudno akceptować fakt, że ów polityk nadal jest zapraszany do udziału w publicznych debatach. Oczywiście trudno zrzucać winę na Korwina-Mikke za całe zło publicznych debat i też obwiniać go za późniejsze wydarzenia sprowokowane przez Rafalalę, to jednak jest on obok transwestyty symbolem ostatnich wydarzeń i słabości zarówno mediów a przede wszystkim niskich obyczajów.
Każdy zasługuje na szacunek, również Rafalala. Nie ma większego znaczenia czy paraduje z piórkiem w dupie czy też ma umalowane usta i blond perukę wielkości Stadionu Narodowego. Nazywanie kogokolwiek „to coś” jest obraźliwe i służy poniżeniu. Jednak… nie jest to wystarczający powód by użyć siły wobec werbalnego agresora. Tak jak nikogo nie powinno się określać mianem „to coś”, tak też wobec nikogo nie powinno stosować się przemocy fizycznej. Tym bardziej, że z filmiku zamieszczonego przez samą Rafalalę z wydarzeń gdzie weszła w interakcję z niedoszłym wynajmującym widać wyraźnie, że nie chodziło o nieprzemyślaną reakcję w odpowiedzi na obraźliwe słowa. Chodziło o pobicie i poniżenie. Żądanie od kogoś klękania to już nie reakcja na chamstwo (podkreślmy werbalne!), ale obrzydliwa próba całkowitego poniżenia drugiego człowieka.
Ciąg dalszy tych głupich i chamskich reakcji Rafalala dała pokaz podczas spotkania z Arturem Zawiszą. I oczywiście rację będą mieli ci, którzy stwierdzą, że zapraszanie do studia takich gości będzie generować konflikt. Można było przewidzieć, że w trakcie spotkania narodowca z transseksualistą dojdzie do „spięcia”.  Można było przewidzieć, że Artur Zawisza nie okaże szacunku Rafalali a ta sprowokowana użyje przemocy. Zamiast wyjść ze studia i nie siadać przy jednym stole z człowiekiem, który nie okazuje jej szacunku. A tak, jako agresor, jest nie mniej winna całego zamieszania niż Artur Zawisza. I nie ma znaczenia kto zaczął. W państwie prawa, demokratycznym są inne metody rozwiązywania konfliktów wykluczające przemoc, oblewanie wodą, uderzanie w twarz i żądanie klękania.
Przemoc nie jest sposobem rozwiązywania problemów. Zgoda na dokonywanie samosądów to prosta droga do zaprzeczenia instytucji państwa, które jako jedyne w świetle prawa posiada instrumenty przymusu. A też stara prawda życiowa mówi, że na każdego Kozaka znajdzie się większy Kozak. I choć dziś Rafalala może biegać po studiach TV w glorii zwycięzcy pojedynku na „strzelanie z liścia” i oblewanie wodą adwersarzy, to już za moment może trafić na kogoś znacznie większego. A wówczas stanie się ofiarą własnej broni, bo trudno bronić kogoś, kto sam nadużywa rąk w dyskusji. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...