28 września 2012

Żyjemy w dzikim kraju


Po tragedii WTC z 11 września 2001 roku zbieranie szczątek ofiar, badanie ciał i późniejszy godny pochówek trwały kilka lat. Ofiary tragicznego wypadku z 10 kwietnia 2010 roku pochowano w ciągu dwóch tygodni. Już samo to wyraża stosunek władz państwa do potrzeby rzetelnego wyjaśnienia sprawy. Nie trzeba być specjalnie przewidującym, że łatwiej o pomyłkę, gdy czas na szczegółowe badania ludzkich zwłok ogranicza się do minimum. A pewność pomyłki można mieć, jeśli państwo samo pozbywa się tych możliwości, oddając wszystkie atrybuty w tej sprawie lekarzom i prokuratorom innego państwa.
Niezależnie jak duża będzie skala „błędów” związanych z pochówkiem ofiar tragicznego wypadku lotniczego pod Smoleńskiem, to już choćby jedna, już znana, związana z Anną Walentynowicz, powinna skutkować wnioskami personalnymi. Słowa premiera Tuska, który w debacie sejmowej wziął na siebie całą odpowiedzialność za działanie odpowiednich służb, nie mają de facto większego znaczenia. Dla rodzin jest to żadna satysfakcja, zaś w skali państwa błąd ten obnaża wyjątkowe niechlujstwo i brak odpowiedzialności ludzi, którzy reprezentują organy władzy. Jeśli więc premier dziś czuje się odpowiedzialny za dodatkowy ból jaki przysporzył rodzinom tragicznie zmarłych, to słowo przepraszam jest niewystarczające.
Wobec realnych zagrożeń, które organy państwa powinny  przewidywać, obywatele mogą oczekiwać odpowiednich procedur i właściwego działania służb, które nie popełniają błędów choćby przez głupie zaniechania. Donald Tusk mówiąc przepraszam rozmywa odpowiedzialność i próbuje ukierunkować dyskusję na tory personalnego ataku na premiera państwa zamiast na właściwą ocenę i zachowanie ludzi, którym jako podatnicy płacimy i od których możemy wymagać właściwego wykonywania nałożonych na nich obowiązków.
Pomylenie zwłok Anny Walentynowicz i Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej to skandal. To nie jest tylko i wyłącznie błąd, który można tłumaczyć, że pomyłki się zdarzają. Nie tym razem i nie w tej sprawie. Biorąc pod uwagę techniki i możliwości jakie daje współczesna nauka, pomylenie zwłok brzmi jak jakiś ponury dowcip, z którego nikt się nie śmieje. Nie tylko dlatego, że nie wypada, ale przede wszystkim dlatego, że obnaża słabość polskiego państwa i  kompletny brak odpowiedzialność przypadkowych ludzi na szczytach władzy. Jeśli Tusk tak ochoczo bierze na siebie odpowiedzialność za pomyłki przy pochówku, to tym samym przyznaje, że jest człowiekiem na stanowisku premiera przypadkowym, nieodpowiedzialnym i pozbawionym wyobraźni. I chciałoby się tylko rzec, że takie rzeczy to tylko w dzikim kraju się zdarzają, gdzieś daleko poza nami. A niestety trzeba przyznać, że standard dzikości właśnie osiągnęliśmy.

Kościół d. Karmelitów Bosych w Warszawie


24 września 2012

Dno niekompetencji


Hanna Gronkiewicz-Waltz jest słabym Prezydentem. Niekompetentna, pozbawiona znamion lidera, charyzmy i dobrego zaplecza. Nie ma też tego co jest najważniejsze dla Warszawy – wizji jej rozwoju. Do tego dochodzi jeszcze całkowicie idiotyczny pomysł z prowadzeniem fanpaga na Facebooku przez osobę zatrudnioną poza ratuszem. A wszystko za pieniądze podatnika.
Największym grzechem polityka jest brak szacunku dla publicznych środków. Wyborcy są w stanie znieść wiele, ale to czego nie powinni wybaczyć, to rozrzutności przy wydawaniu ich pieniędzy. Hanna Gronkiewicz-Waltz zlecając obsługę swojej strony na społecznościowym portalu osobie z zewnątrz dała wyraźny dowód, że nie liczy się z pieniędzmi warszawiaków.  
Prace przy stronie prezydent Warszawy na Facebooku, które jak ustaliła Rzeczpospolita wykonuje jedna osoba za ponad 3.000 zł miesięcznie, ograniczają się w zasadzie do wrzucania kilku informacji w ciągu miesiąca. Stawka, za tą mało absorbującą pracę jest więc wyjątkowo dobra. Facebook jest już pełen ofert osób, które gotowe są prowadzić stronę Gronkiewicz-Waltz za połowę stawki, którą ujawnili dziennikarze. Trochę szyderczo a trochę całkiem serio pokazując jak wielką nieodpowiedzialnością wykazały się służby prasowe prezydent Warszawy.
Dla Hanny Gronkiewicz-Waltz pracuje 8 tysięcy urzędników zatrudnionych w miejskim magistracie. Kilkunastu w Centrum Komunikacji Społecznej i 10 w biurze prasowym. Zatrudnionych do obsługi prasowej w innych wydziałach i dzielnicach warszawskich trudno zliczyć - tak duża to liczba. Aż trudno uwierzyć, że wśród tej armii rzeczników, pijarowców, ludzi od obsługi medialnej nie ma ani jednej osoby, której wiedza umożliwia wykonywanie tak banalnej czynności jak wrzucanie linków i zdjęć na facebooka w ramach powierzonych jej obowiązków i otrzymywanego wynagrodzenia.  
Do tej ewidentnej niegospodarności dochodzi jeszcze afera związana z wydatkowaniem prawie pół miliona złotych na prowadzenie innych miejskich profili na facebooku w okresie ostatnich kilkunastu miesięcy.
Trudno powyższe działania nazwać tylko głupotą pani prezydent. To byłoby chyba zbyt proste zwłaszcza, że mamy do czynienia z osobą, która przy każdej możliwej okazji jak mantrę powtarza, że jest bankowcem. Jeśli więc to nie głupota to nie można tego nazwać inaczej jak tylko działanie na szkodę własnego miasta. A to już nic innego jak tylko ostateczne osiągnięcie dna niekompetencji.

11 września 2012

Nieistotny news


Informacja o wejściu Joanny Kluzik-Rostkowskiej do rządu w zasadzie może elektryzować jedynie entuzjastów politologii śledzących z uwagą życie publiczne w Polsce. Zapowiedziany udział byłego aniołka prezesa Kaczyńskiego w pracach rządu Tuska jest bowiem wydarzeniem kompletnie bez żadnego znaczenia.
Po raz kolejny jednak, odpowiedzialni za wizerunek premiera, w kontekście rozpalającej emocje afery Amber Gold, expose Kaczyńskiego i oczekiwanego przedstawienia lada moment kandydata PiS na premiera, sięgają po temat zastępczy, aby przejąć inicjatywę w publicznym dyskursie. Skierowanie dyskusji na zastanawianie się czy Kluzik-Rostkowska będzie dobrym wiceministrem finansów, to de facto odsuwanie dyskursu od spraw, które w kontekście kolejnej fali kryzysu, wciąż badanego i nie do końca jasnego i zrozumiałego udziału syna premiera w aferze Amber Gold oraz porażającego nepotyzmu koalicji PO-PSL mogą szybko zmieść premiera z zajmowanego od kilku lat wygodnego fotela.
Trzeba przyznać, że biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenie jak i wykształcenie Joanny Kluzik-Rostkowskiej, trudno przejść obojętnie nad zgłoszoną propozycją. Niewątpliwie Kluzik-Rostkowska należy do odważnych polityków (choćby wypowiedzi dotyczące in vitro w czasach wspólnych rządów PiS i LPR). Niewątpliwie decyzja o stworzeniu własnej partii również wymagała publicznej i przede wszystkim politycznej odwagi. Późniejsze decyzje pokazują jednak, że była dziennikarka i pracowniczka kliku ministerstw jakby zatraciła gen odpowiedzialności za politycznych przyjaciół, tym niemniej z politycznego punktu widzenia straciła niewiele. Pozostała w Sejmie i dobrze zasłużyła się w uzyskaniu przez partię Tuska kolejnego, wyborczego sukcesu.
Nie bardzo wiadomo jaką rolę może pełnić Joanna Kluzik-Rostkowska w ministerstwie finansów. Wiara w to, że może być ciepłą twarzą rządu łagodzącą skutki kryzysu i tłumaczącą konieczność zaciskania pasa a tym samym nakładania kolejnych danin na podatników jest raczej mało wiarygodna. Ani Joanna Kluzik-Rostkowska nie jest drugim Jackiem Kuroniem, ani też mało kto wierzy jeszcze sympatycznym twarzom, gdy z jednej strony zapowiadane od lat reformy finansów nie są odczuwalne przez zwykłego obywatela, a z drugiej rząd i partia, które miały obniżać podatki robią coś zupełnie odwrotnego. Do tego jeszcze tracą na wiarygodności dosłownie traktując własne hasło wyborcze i wprowadzając w życie słowa o lepszym życiu jedynie dla siebie i swoich bliskich.
Joanna Kluzik-Rostkowska jest więc niczym innym jak jedynie rzuconą na pożarcie kaczką, która ani nie zmieni obrazu rządu ani też nie odmieni jego oblicza. Ot, jeszcze jedna, mało ważna informacja i mało istotna roszada w rządzie Tuska. Choć chwilę jeszcze pewnie pożyje…
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...