11 listopada 2013

Terror hołoty

Wiadomo było, że Marsz Niepodległości organizowany przez środowiska narodowe będzie po raz kolejny zarzewiem konfliktów, zadym i niepokojów. Co roku, w święto odzyskania niepodległości narodowcy generują grupki sfrustrowanych, dzikich i głupich ludzi, których jedynym celem jest sianie zniszczenia. I jak co roku, pozostajemy bezsilni patrząc jak prymitywna hołota niszczy na swojej drodze wszystko co jest inne i może być obce.

Artur Zawisza już zdołał w jednym z wywiadów udzielić wypowiedzi, w której decyzję o rozwiązaniu marszu skwitował stwierdzeniem, że „świstkiem z Ratusza nie będzie się przejmować”. To najlepiej pokazuje stosunek tych ludzi do państwa polskiego i obowiązującego ładu prawnego. To pokazuje ich tzw. patriotyzm i stosunek do własnego państwa. Pewnie w ciągu najbliższych dni usłyszymy, że to policja prowokowała, że winni są jacyś nieznani sprawcy, zapewne zamaskowani policjanci, którzy prowokowali spokojnie idących w Marszu Niepodległości uczestników. To zapewne też policja lub ktoś z Ratusza podpalił tęczę na Placu Zbawiciela i jeszcze zaatakował strażaków próbujących nie dopuścić do pożaru.

Kłamstwa tych ludzi graniczą już niemal z całkowitym zaślepieniem, bo nie inaczej można nazwać twierdzenie, że ludzie z dachu skłota przy ulicy Skorupki rzucali w idący Alejami Marszałkowskimi marsz koktajlami Mołotowa. Jest to po prostu niemożliwe ze względu na odległość między skłotem a Marszałkowską. Nie zmienia to faktu, że Artur Zawisza już ogłosił, że lewaccy aktywiści rzucili się na kilkutysięczny tłum. Musieli być wyjątkowo zdesperowani.


Wreszcie podpalenia pod ambasadą rosyjską. To zapewne też robota policji. Nie da się dłużej tłumaczyć organizacyjnej indolencji organizatorów Marszu Niepodległości. Nie można również pozwolić, by to hołota zawłaszczała ulice polskich miast dla pokazywania swoich frustracji depcząc i niszcząc wszystko co nie wpisuje się w hasła, za którymi stoi nienawiść wobec obowiązującego ładu społecznego. Państwo polskie musi wreszcie użyć wszystkich instrumentów, by wyeliminować ze społeczeństwa hołotę, która dziś skutecznie kryje się za górnolotnymi hasłami walki o wolną i niepodległą Ojczyznę. Problemem Polski nie jest dziś bowiem brak wolności czy suwerenności, ale garstka sfrustrowanych pseudopatriotów, którzy potrafią jedynie głośno krzyczeć i robić zadymy.

19 lutego 2013

Córunia lesbijki w ustach syna ZChNu


Stefan Niesiołowski musiał się wyraźnie zdenerwować słowami Agnieszki Holland skoro nie zdołał powstrzymać swoich emocji na wodzy i w słowach więcej niż haniebnych odniósł się do jej deklaracji wyborczej. Haniebnych bowiem zarzucających jej brak troski o Polskę i patrzenie na sprawy niezałatwione przez PO przez pryzmat własnych, rodzinnych doświadczeń.
Agnieszka Holland w swojej deklaracji o nie głosowaniu na Platformę Obywatelską wyraźnie wskazała powody, dla których nie udzieli więcej poparcia partii Donalda Tuska. Ma do tego prawo. Jako dotychczasowy wyborca PO miała prawo wierzyć, że sprawy takie jak choćby in vitro czy kwestia związków partnerskich zostaną rozwiązane. Zapewnienia o tym, że będą uregulowane były w trakcie kampanii wyborczej mocno eksponowane przez samego premiera jak i licznych jego współpracowników. Dotychczasowy efekt działań jest taki, że ani in vitro ani związki partnerskie nie są uregulowane ustawowo. Czy jako wyborca Agnieszka Holland może czuć się oszukana? Zapewne tak, tym bardziej, że Platforma rządzi już drugą kadencję - czasu na załatwienie obu tych kwestii było więc wystarczająco dużo.
Z wrodzoną sobie delikatnością Stefan Niesiołowski nie odniósł się w TVP Info do nierozstrzygniętych problemów jakie poruszyła Agnieszka Holland, tylko zarzucił jej, że wspiera PiS i szkodzi Polsce a wszystko dlatego, że chce dobrze tylko dla "córuni lesbijki". Czy można się wykazać większym nietaktem, brakiem kultury i przede wszystkim obłudą. Niesiołowski nie odnosi się do sedna sprawy, ale wprost atakuje Holland po najmniejszej linii oporu odwołując się do najniższych, haniebnych instynktów "mniej wyrobionych" wyborców.
Agnieszka Holland ma rację kiedy jako osoba publiczna upomina się o sprawy ważne dla wielu obywateli naszego kraju. Nawet jeśli w jakimś stopniu dotyczą one jej lub bliskich jej osób, dla posła na Sejm nie powinno mieć to żadnego znaczenia. Ważne bowiem jest załatwienie spraw i problemów ludzi, wyborców, którzy mają prawo czuć się oszukani. Straszenie PiSem to już zbyt słaby argument, by ukryć własne zaniechania. Z kolei argumenty o "córuni lesbijce" to już nie tylko objaw bezsilności, ale wręcz przyznanie się do porażki i politycznej pustki.

08 lutego 2013

Gra (nie)parlamentarna


Funkcję wicemarszałka Sejmu Wanda Nowicka uzyskała w ramach dobrego, parlamentarnego zwyczaju, w imię którego każdy klub ma swojego przedstawiciela w Prezydium Sejmu. Decyzja o nieodwołaniu Wandy Nowickiej jest zaprzeczeniem niepisanej zasady, którą przedstawiciele Narodu sami ustalili. A wszystko w imię upokorzenia Palikota.

Nie ma co ukrywać, że lider Ruchu Palikota jest sam sobie winny. Rozpętał medialną burzę wokół skandalicznej premii dla Nowickiej i w konsekwencji podjął działania, które od początku, co było wyraźnie widać, pozostawały bez wyraźnie określonego planu. Dodatkowo, na pożywkę mediów i publiczności, rzucił Annę Grodzką, która mimochodem stała się ofiarą rozgrywki Palikota, nic nie zyskując a jedynie stając się obiektem niewybrednych żartów i powtarzanej z uporem maniaka opinii, że jej jedyną zasługą jest zmiana płci. Co samo w sobie nie tworzy jeszcze klimatu do zmiany na funkcji wicemarszałka Sejmu. Siłą rzeczy stawiano ją w kontrze do Nowickiej, która im bliżej głosowania nad jej być lub nie, utwardzała się w przekonaniu, że wcale nie ma ochoty robić miejsca dla Grodzkiej. Zapewne nie małą rolę odegrały w tym rozmowy z przedstawicielami innych klubów a w szczególności Platformy, która po głosowaniu może czuć się zdecydowanym zwycięzcą. Pytanie zasadnicze brzmi jednak, za jaką cenę, obietnicę Wanda Nowicka zdecydowała się wziąć udział w grze będącej bezpośrednio w kontrze do własnego klubu i środowiska, z którego uzyskała mandat.

Niezrozumiała pozostaje postawa Palikota wobec Nowickiej po głosowaniu. Wydawać się mogło, że zarówno do własnego środowiska jak i wyborców powinien pójść wyraźny sygnał, że nielojalność jest karana. Wszak rzecz idzie nie o techniczną zmianę na stanowisku wicemarszałka Sejmu, a o symboliczną postawę, gdzie nie ma miejsca na jakiekolwiek wątpliwości. Zdecydowane działania, mogące się podobać wyborcom, wobec Nowickiej za wzięcie wysokiej nagrody a z drugiej strony wątpliwości co do postępowania co robić z niepokorna posłanką tworzą sytuację, w której trudno zrozumieć o co właściwie Palikotowi chodzi. I o co to całe zamieszanie. Przedłużanie tej nieczytelnej sytuacji może czynić z Nowickiej jedynie ofiarę wewnątrzpartyjnych rozgrywek, zamazując rzeczywisty powód jej konfliktu z kierownictwem Ruchu Palikota i ostatecznie tworzyć obraz partii niewiele różniącej się od innych stronnictw parlamentarnych.

W tym wszystkim tłumaczenia Nowickiej wypowiedziane z mównicy sejmowej zaraz po głosowaniu brzmią cokolwiek zabawnie. Nie można mieć pewności, że sama Nowicka wierzy w słowa, które wypowiada. Odwoływanie się do solidarności parlamentarzystów, współczucia i dziękowanie za poparcie jest albo wyrazem jej politycznej naiwności albo jest podyktowane daleko posuniętym cynizmem. Niezależnie jak jest naprawdę, Nowicka popełniła polityczne samobójstwo i to jeszcze w sposób całkowicie niehonorowy. Wypowiedziała de facto wojnę własnemu środowisku poparcia uzyskując między innymi wśród konserwatystów z PO, PSL i PiS. I chyba tylko nieliczni wierzą jeszcze, że dostała poparcie za darmo. W polskiej polityce nie ma nic za darmo, zwłaszcza stanowiska w Prezydium Sejmu.  

Nad morzem. Znów Bałtyk.


09 stycznia 2013

Lenin wiecznie żywy


Czasami reklama może przynieść więcej szkody aniżeli pożytku. I chyba tak właśnie jest z reklamą Heyah, w której wykorzystano wizerunek Lenina.
Przykład Heyah pokazuje, że gdy chodzi o zyski, promocje nowych marek firmy nie mają większych oporów w używaniu symboli, znaków, postaci, które mogą wzbudzać niedobre emocje. Niewątpliwie Polskiej Telefonii Cyfrowej, właścicielce marki Heyah, udało się wzbudzić zainteresowanie nowymi usługami. Wątpliwości może budzić jednak efekt zainteresowania, bo chyba nie chodziło o powstanie w internecie akcji „Goń z reklamy bolszewika”.
Sama akcja interesująco współbrzmi z akcją społecznego zakazu używaniu symboliki komunistycznej podczas mistrzostw Europy, której byliśmy świadkami podczas wizyty rosyjskich kibiców w Polsce. Oczekiwanie społeczne, do którego zresztą Rosjanie stosowali się w zasadzie bez zarzutu, było takiego, aby podczas meczów, przemarszu kibiców ulicami polskich miast nie wymachiwać flagami z sierpem i młotem oraz czerwonymi gwiazdami. Wydawać się więc mogło, że zakaz używania symboli związanych z władzą radziecką jest pewną niepisaną normą społeczną, sankcjonowaną przez niewypowiedzianą zgodę dla braku tej symboliki w życiu publicznym. W tym kontekście ostatnie działania reklamowe Heyah są całkowicie niezrozumiałe.
Być może intencją operatora telefonii komórkowej była chęć wywołania skandalu bądź skupienia na sobie uwagi przez treści zamieszczone w materiałach reklamowych za wszelką cenę. Można mieć jednak wątpliwości czy cena jaką przyjdzie zapłacić operatorowi za dość marnej jakości reklamę jest adekwatna do potencjalnych zysków.
Jednak póki co w Polsce jeszcze nie dochodzi do sprzedaży wina, których etykiety są ozdobione wizerunkiem Stalina, Hitlera czy innych faszystowskich i komunistycznych oprawców jakie można nabyć za kilka euro w słonecznej Italii. I obyśmy produktów z takimi etykietami w witrynach naszych sklepów, nigdy nie mieli okazji zobaczyć i nabyć… 

02 stycznia 2013

Zabawa z gestem


Mamy kryzys. To żadna prawda objawiona, ale fakt, z którym trzeba się liczyć. Większość władz dużych samorządów zaczęła więc liczenie i zabawy sylwestrowe zorganizowały znacznie skromniejsze niż w latach ubiegłych. Jednak nie stolica.
Na tegoroczną zabawę sylwestrową Warszawa przeznaczyła 3.600.000 zł. To najwięcej spośród wszystkich samorządów w Polsce. W większości dużych miast miejskie imprezy sylwestrowe kosztowały podatników nie więcej niż kilkaset tysięcy złotych. Koszty zabaw zostały więc znacząco zmniejszone. W Warszawie kwota przeznaczona na Sylwestra była identyczna jak podczas poprzedniej imprezy noworocznej. 
Niewątpliwie nasze miasto należy do najbogatszych samorządów w Polsce. Nie znaczy to jednak, że kryzys nie dotknął miejskiego budżetu. Dyskusja budżetowa przeprowadzona przez Radę Miasta w grudniu ubiegłego roku pokazuje, że mamy do czynienia z poważnymi cięciami m.in. w oświacie i kulturze. I tak np. wydatki w stosunku do poprzedniego roku na oświatę zmniejszono o 4,3%, na sport i turystykę o 9,4%, na bezpieczeństwo i ład publiczny o 10%. Dodatkowo w ramach oszczędności planuje się m.in. likwidację kursów nocnych metra, likwidację niektórych linii komunikacji zbiorowej.
Trudno się dziwić władzom Warszawy, że ze względu na ogólnoświatową sytuację dokonują cięć w budżecie miasta. Jednocześnie trudno zrozumieć, gdy nie idą za przykładem innych władz miejskich i na zabawę sylwestrową, dokonują wydatku, który pozostaje na poziomie lat poprzednich. Sprawia to wrażenie jakby władzom miasta mniej zależało na oszczędzaniu i racjonalnemu wydatkowaniu środków z kasy miejskiej a bardziej na kilkuminutowej promocji Prezydent miasta w ogólnopolskiej telewizji.

Jaworzyna...


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...