20 lipca 2012

Taśmy, kontrola i prywatyzacja


Zabawnie brzmi poseł Kłopotek, który chwali Sawickiego za jego zachowanie po ujawnieniu taśm z rozmowy Serafina z Łukasikiem. W ustach posła PSL były już minister urasta do rangi człowieka honoru. Zupełnie zatraca przy tym potrzebę jednoczesnej oceny nadzoru nad agencją i spółkami, które podlegają ministrowi. Tak jakby ocenie miał podlegać jedynie sam akt, którego Sawicki dokonał. Ten sam, który występował w reklamówkach za publiczne pieniądze przed meczami Mistrzostw Europy. Podobne zachowania nie były zresztą udziałem jedynie polityka PSLu. Politycy różnych opcji z łatwością sięgają po publiczne środki dla realizacji politycznych celów. Przed wyborami samorządowymi 2010 roku podobne reklamówki w regionalnej telewizji publicznej były udziałem także polityków Platformy.
Waldemar Pawlak rozmowę Serafina i Łukasika nazwał pogawędką sfrustrowanych działaczy. To próba zlekceważenia całej sytuacji. Nie zmienia to jednak faktu, że treści jakimi dzielą się rozmówcy kolejnej w naszym kraju afery taśmowej, w całości znajdują potwierdzenie. Inaczej w żadnym przypadku nie moglibyśmy liczyć na tzw. honorowe zachowanie ministra Sawickiego. Być może, jak próbują to przedstawić politycy PSLu, nagrywanie prywatnych rozmów a potem ich upublicznianie, to zwykła prowokacja. W tym jednak przypadku, trzeba przyznać, że udana.
Nie warto w tym miejscu przypominać słów jakie padają w trakcie rozmowy – każdy może ją odsłuchać w internecie. Warto zwrócić uwagę na jedną rzecz. Mechanizm zawłaszczania państwa jaki został w trakcie tej rozmowy ujawniony. Stosunkowo prosty i sprowadzający się do budowania siatki zależności opierającej się na wzajemnych relacjach partyjnych, towarzyskich i rodzinnych. Zresztą mechanizm ten, choć w sposób szczególny ujawniony na nagraniu, nie jest – co warto podkreślić – domeną jedynie PSLu. Można się oczywiście zżymać na charakter i skalę zjawiska z jakim mamy do czynienia, tym niemniej obserwacja nawet pobieżna mechanizmów jakimi kierują się ludzie władzy na wszystkich szczeblach prowadzi do mocno frustrujących wniosków. Podstawowy, najbardziej frustrujący jest taki, że o pozycji biznesowej w przedsięwzięciach, w które zaangażowany jest majątek publiczny decydują nie kompetencje, umiejętności, doświadczenie czy wiedza, ale kolor partyjnej legitymacji.
Stąd trzeba chyba uznać, że taśmy, prowokacja pozostają póki co jedynym skutecznym instrumentem ujawniania choroby jaka zapanowała wśród ludzi władzy. Obawiam się jedynie, że intencje nagrywającego nie były związane z chęcią naprawy istniejącego stanu, ale elementem walki w ramach politycznych rodzin zainteresowanych „okupacją” państwowych stanowisk i poszerzania strefy wpływów. Tym bardziej, że - jak ujawniono - wydany ponad rok temu raport NIK wskazywał na liczne uchybienia w spółce, której szefuje Pan Śmietanko. O nieprawidłowościach, które wskazał raport NIK wiedziało i CBA i sam premier. Deklaracja premiera, że będzie w najbliższych dniach sam nadzorował ministerstwo rolnictwa i podległe mu agencje i spółki brzmi dziś trochę jak nieudolna próba ratowania własnego wizerunku. Nikt chyba nie ma bowiem wątpliwości, że mimo iż w głównej mierze afera taśmowa dotyczy PSL, to jednak smród koalicjanta dotyka również premiera. Zwłaszcza, że w świetle ujawnionego raportu Najwyższej Izby Kontroli trudno będzie Tuskowi wyjaśnić, że sprawa jest mu całkowicie nieznana. Mogą się więc pojawić pytania czy nawet sugestie dlaczego premier nic z tym nie zrobił.
I choć taśmy ujawniają liczne nieprawidłowości w zarządzaniu publicznym majątkiem, trudno oczekiwać, że mimo medialnego szumu sytuacja ulegnie radykalnej poprawie. Agencje, spółki, spółki córki, zakłady budżetowe, jednostki budżetowe etc. – tysiące podmiotów o różnym statusie prawnym. One wszystkie są elementem systemu władzy. Mają swoje zarządy, rady nadzorcze, biura, dyrektorów i wiele innych stanowisk, które są elementem politycznych targów. Im więcej synekur, tym więcej możliwości udziału we władzy politycznych rodzin i zyskach z państwowego majątku. Słowem, im więcej państwa w gospodarce, tym więcej stanowisk, które mogą stać się udziałem w politycznych targach. I choć większość partii, łącznie z tworzącymi rządzącą koalicję Platformą Obywatelską i PSLem, zarzuciła hasło prywatyzacji, to może czas wrócić do polityki, która odwróci szkodliwy dla kraju trend upartyjniania gospodarki. Tylko czy komuś się to opłaca?

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...