31 lipca 2012

Rzeczpospolita Partyjna


Od dnia ujawnienia „taśm Serafina” nie ma chyba dnia, aby media nie pokazywały kolejnych przykładów zawłaszczania państwa przez koalicję Platformy i PSL. Mimo że z początku taśmy uderzały w PLS, to z każdym dniem, niczym rykoszetem, kolejne ciosy otrzymuje Platforma Obywatelska. Skala kumoterstwa, nepotyzmu, kolesiostwa tego ugrupowania jest tak duża, że nie jest to już zjawisko, które można oceniać jedynie w kategoriach wypadku przy pracy w jednym czy dwóch województwach, gminie, czy urzędzie miasta. To konsekwentnie realizowany model państwa. Z – nie ma co ukrywać – przyzwoleniem premiera.
Nie ma co ukrywać, ale przyszło nam niestety żyć w kraju, w którym o zatrudnieniu nie tylko na kierowniczym stanowisku w instytucjach i podmiotach podlegających jakiejkolwiek władzy publicznej decyduje przede wszystkim kolor partyjnej legitymacji. Mamy więc do czynienia z realnym tworem o charakterze dominacji partii politycznych w życiu publiczno-gospodarczym, dla których motorem działania jest zajęcie jak największej strefy wpływów. I oczywiście problemem, a przynajmniej nie zasadniczym, nie jest nawet łapczywość i upór pojedynczych klik politycznych w skutecznym obsadzaniu wszystkich stanowisk począwszy od sprzątaczki a skończywszy na funkcji prezesa w jakimkolwiek podmiocie. Znacznie większym i poważniejszym problemem, bo stanowiącym o modelu państwa, jest akceptacja dla tego typu praktyk przez premiera.
Trudno mi bowiem uwierzyć, a słychać już takie komentarze, że jeśli premier nie wiedział o istniejącym zjawisku, to zapewne trudno mu było walczyć ze skalą ujawnionego zjawiska, głównie odnoszącego się do jego politycznego zaplecza. Przyznać trzeba, że to dość zabawna próba ratowania nadszarpniętego wizerunku premiera, który dotychczas zdawał się dla wielu komentatorów być ponad wszelką wątpliwość pozbawiony myślenia o państwie jak o folwarku, w którym wpierw trzeba zabezpieczyć żywotne potrzeby własnej sfory działaczy i ich rodzin. Okazuje się jednak, że daleko posunięte przekonanie o własnej nieomylności, wynikające z kolejnej wygranej w wyborach parlamentarnych, pozbawiło Tuska i jego najbliższe otoczenie zmysłu przewidywania i zabezpieczenia odpowiednich środków dających możliwość szybkiego posprzątania afery, która z każdym dniem nabiera rozmachu. Dziś, Tuskowi może być bardzo trudno zniwelować skutki ujawnionej skali nepotyzmu i  kolesiostwa. Poza tym, nie wiadomo jak premier chciałby choćby wyczyścić z partyjnych działaczy spółki, agencje itp. Jednym ruchem, ani prośbami premierowi się tego nie uda zrobić. Skala zjawiska jest zbyt duża, a jakikolwiek ruch spowoduje, że partyjne doły zawyją.
 Co gorsza, nepotyzm w szeregach PSL, też uderza w premiera. Tuskowi będzie niezwykle trudno wyjaśnić opinii publicznej, że jako najwyższy urzędnik w państwie nie wiedział o praktykach PSL. A jeśli wiedział, to dlaczego do nich dopuścił. Z każdej strony sytuacja jest więc bez wyjścia.  
To jednak co jest najgorsze, to fakt, że premier nie jest w stanie racjonalnie i w prosty sposób wyjaśnić, dlaczego w jego państwie nie może być normalnie. Nie może być normalnych urzędników, wybieranych w uczciwych konkursach, normalnych procedur i jasnych kryteriów zatrudniania. Premier nie znajdzie też łatwej odpowiedzi na pytanie o transparentność, gdy media co chwila ujawniają kolejne fakty z życia zawodowego działaczy Platformy. Skutecznie dotychczas pomijane bądź nieznane dziś mają szanse ujrzeć światło dzienne i też zadają w prosty sposób i chyba nie do końca zamierzony kłam słowom premiera, że w Polsce może być normalnie i przede wszystkim uczciwie.
Premier musi mieć świadomość, że to największy wewnętrzny kryzys polityczny z jakim przyszło mu się zmierzyć. I póki co nie może nawet powiedzieć, że „na froncie bez zmian”. Jest znacznie gorzej. Koalicja jest w głębokim, nieskładnym odwrocie.  I nic nie zapowiada, że będzie lepiej.
Trudno powiedzieć, czy państwo partyjne, które powstało na publicznych spółkach, agencjach, instytucjach stworzono z przyzwoleniem Tuska. Jedno jednak jest pewne. To Donald Tusk jest premierem tego kraju i wyraźnie widać, że nie umie walczyć ze zjawiskiem zawłaszczania państwa także przez własne środowisko. Warto w tym miejscu przypomnieć, jak Donald Tusk w programie Żakowskiego i Najsztuba emitowanym w telewizji wiele lat temu z obrzydzeniem mówił będąc Wicemarszałkiem Senatu, że zmuszony jest do poruszania się służbowym samochodem z kierowcą i posiadania komórki. Z pogardą mówił o politykach jako klasie próżniaczej. Potem chciał likwidować, Senat, zmniejszać Sejm i wreszcie likwidować immunitet parlamentarzysty. Nawet żądał likwidacji darmowych przejazdów komunikacją miejską dla posłów i senatorów. Zapał reformatorski szybko mu jednak minął. I nie bacząc, które z jego pomysłów były mądre, a które mniej, warto pamiętać, że to właśnie Tusk stworzył państwo, w którym ludziom żyjącym z polityki i wokół niej żyje się najlepiej. Przypadek? Nie sądzę.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...