21 lipca 2012

Chore państwo. A lekarstwa brak.


Wbrew pozorom afera taśmowa w PSL nie dotyczy tylko tej partii. Przykłady podobnych zachowań można odnaleźć w czasie rządów wszystkich partii politycznych. Pokusa łatwych pieniędzy w zarządach i radach nadzorczych spółek publicznych jest tak duża, że trudno znaleźć ugrupowanie, które potrafi skutecznie się jej oprzeć. I nawet premier, który dziś tak ochoczo zwalcza nepotyzm w spółce Elewarr nie jest bez winy. Jak bowiem potraktować choćby nominacje z ostatnich miesięcy czy nawet tygodni. Tworzenie specjalnego ministerstwa dla Bartosza Arłukowicza pod koniec pierwszej kadencji rządów koalicji PO-PSL czy wybór Aleksandra Grada na prezesa spółek jądrowych. Kupowanie stanowiskami czy obsadzanie „swoimi” ważnych z tych czy innych powodów spółek nie jest więc jedynie domeną jedynie PSLu. Być może różnica polega jedynie na tym, że w zawłaszczaniu państwa działacze PSLu doszli do ściany, od której mogli się już tylko odbić. Sposobu przechodzenia przez ściany jeszcze, póki co, nie wymyślili.
Chyba jeszcze tylko wyjątkowo naiwni mają złudzenia, że po aferze taśmowej nastąpi w naszym kraju jakaś istotna rewolucja w obsadzie zarządów i rad nadzorczych spółek. Zaplecze wokół premiera, ale i koalicjant zadbają już o to, aby ewentualne zmiany miały charakter jedynie kosmetyczny. I pewnie z hukiem, w świetle kamer zostanie utrąconych jeszcze kilka dobrze zapowiadających się partyjnych karier w „partyjnej”  gospodarce. I też pewnie premier zapowie kolejne regulacje mające tworzyć rzekome zabezpieczenie przed kumoterstwem i partyjno-polityczno-rodzinnym nepotyzmem. Na nic jednak to wszystko. Trzeba wiedzieć, że zbyt wielu ludzi jest zainteresowanych utrzymaniem obecnego stanu. Nie można też wykluczyć, że samemu premierowi, choćby w świetle wiedzy jaką ponad rok temu mógł posiąść o sytuacji w spółce Elewarr, zależy na jakiejkolwiek rzeczywistej naprawie obecnego stanu.
Zresztą choroba, która przetacza się przez Polskę nie dotyczy tylko spółek Skarbu Państwa. Wystarczy spojrzeć na spółki miejskie, gminne czy wojewódzkie. Liczba stanowisk, funkcji jest tak liczna i skutecznie obsadzana, że złamanie tego niepisanego kodu zawłaszczania państwa przez partie niezależnie od ich politycznych barw jest chyba niemożliwa. Dlatego dziś wszelkie zapowiadane próby naprawy sytuacji trzeba traktować jak próby leczenia dżumy cholerą. W każdym razie mało to przekonujące.
Weźmy choćby za przykład politykę kadrową zastępczyni premiera, Hanny Gronkiewicz-Waltz, która w Warszawie skutecznie realizuje politykę „kolonizowania” wszystkiego co tylko możliwe (więcej TU – materiał opublikowany przez M.Pretm; autor bloga hgw-watch.pl). W pierwszej kadencji doszło nawet do sytuacji, że w ramach bratniej wymiany z PSL-em, członkiem rady nadzorczej Tramwajów Warszawskich był Marszałek Województwa Mazowieckiego z PSL, lekarz z wykształcenia. I też nie ma się co dziwić, skoro historyk z wykształcenia, Pan Sławomir Cenckiewicz został w czasach rządów PiS członkiem rady nadzorczej państwowej firmy Operator Logistyczny Paliw Płynnych. Najwyraźniej o przydatności człowieka niekoniecznie muszą decydować kompetencje i kierunkowe wykształcenie. Ważniejsze jest zaangażowanie, entuzjazm i…. kolor partyjnej legitymacji.
Słowem, trudno dać wiarę słowom, że ujawniona rozmowa Serafina z Łukasikiem cokolwiek zmieni lub doprowadzi do poprawy sytuacji. Jedyne czego może nauczyć aktualnie i w przyszłości rządzących, to lepszego doboru kadr (czyt. jeszcze bardziej zaufanych towarzyszy) i umiejętności zawczasu odnajdywania sprzętu nagrywającego.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...