07 czerwca 2012

Z gumą czy bez gumy? A może wcale?

Wbrew pozorom Tomasz Terlikowski walczy dokładnie o to samo co Krajowe Centrum ds. AIDS, które przygotowało kampanię „Nie daj szansy AIDS”. Jak sądzę ostatecznie i jemu, tak jak i organizatorom społecznej kampanii chodzi o to, aby ludzie nie chorowali i nie umierali na AIDS. Używa jednak retoryki, którą trudno nazwać na wskroś uczciwą.
Nawet specjalnie trudno się dziwić poglądom wyrażanym przez red. Frondy. Jako naczelny świecki katolik w naszym kraju, reprezentuje poglądy, które są pochodną Jego przekonań i wiary. Ta zaś nie pozostawia złudzeń co do oceny i przede wszystkim standardów zachowań seksualnych. Rozumiem, że Terlikowskiemu trudno pogodzić się z faktem, że współżycie z kilkoma partnerami bądź partnerkami w ciągu całego dorosłego życia jest dziś społecznie akceptowalne i nie stanowi dla wielu ludzi wykładni do oceny drugiego człowieka. Szczęśliwie dziś nikt nikomu nie może zabronić współżycia z tym z kim chce i jak chce. Wolność w zakresie stosunków seksualnych jest po prostu faktem. Co nie zmienia faktu, że swoboda seksualna niesie ze sobą zagrożenia. Choroby weneryczne i AIDS.
Truizmem jest mówienie, że im więcej przypadkowych partnerów tym większa szansa na „złapanie” jakiejś choroby przenoszonej drogą płciową. Co do tego chyba wszyscy są zgodni. Ale też nie ma się co oszukiwać i zakładać, że powtarzane po wielokroć słowa o zagrożeniu związanym z przypadkowym seksem powstrzymają tych wszystkich „napalonych” mężczyzn przed łatwym i szybkim seksem, jeśli taka okazja im się nadarzy. Zwłaszcza wtedy, gdy im, tak jak kiedyś jednej z polskich wokalistek (dziś już nieco zapomnianej) „zachce się bzykać”, a która uprawiała seks ze swoim ówczesnym partnerem, nomen omen piłkarzem, w „kiblu”.
Nie wiem czym kierował się Terlikowski pisząc, że akcja Krajowego Centrum jest de facto nie fair. Oczywiście zgadzam się, że zmuszanie kobiet do nierządu, zdradzanie, oszukiwanie partnerów, którym przysięgało się wierność jest nie fair. Zgadzam się również, że prezerwatywa może pęknąć. To trzy tezy, pod którymi podpisał się naczelny Frondy i które mają przemawiać za tym, że używanie prezerwatyw i ich rozdawanie przez instytucję rządową jest złe, jest nie fair.
Po pierwsze, nie wszystkie kobiety pracujące jako prostytutki są zmuszane do nierządu. Część wybiera ten zawód jako stosunkowo łatwe i szybkie źródło dochodu. Mówienie z kolei, że część prostytutek to kobiety bite, gwałcone i zmuszane do prostytucji to raczej zarzut do instytucji państwa i to nie tylko polskiego, że nie potrafi poradzić sobie z problemem handlu ludźmi. To zjawisko oczywiście zatrważające i przede wszystkim skandaliczne, że w XXI wieku w Europie mamy jeszcze do czynienia z handlem ludźmi. Tyle tylko, że dla mnie to jest argument za legalizacją prostytucji a nie jak się domyślam po słowach Terlikowskiego zamykaniem burdeli. Każda prohibicja rodzi bowiem podziemie i prowadzi do znacznie gorszych skutków niż nawet to z czym mamy obecnie do czynienia. Skoro zaś dostęp do usług prostytutek jest dziś w naszym kraju więcej niż prosty, to lepiej, aby korzystający z ich usług mężczyźni korzystali z prezerwatyw, aniżeli podejmowali ryzyko zarażenia się AIDS.
Po drugie, oczywiste jest, że zdrada partnera jest złem. Oszukiwanie drugiego człowieka, bliskiej osoby, partnera czy małżonki i to niezależnie od sfery jakiej dotyczy, jest czymś złym i upokarzającym. Zwłaszcza, gdy dotyczy spraw tak intymnych jak seks, jeśli przysięgało się wierność. Ale też seks nie dotyczy osób tylko związanych węzłem małżeńskim czy będących w trwałych związkach partnerskich. Jest całe grono ludzi, którzy nie związani jakimikolwiek przysięgami uprawiają seks. Pisanie więc jak czyni to Terlikowski, że państwo zachęca a wręcz niemal rozbija rodziny, bo namawia i propaguje bezpieczny seks w prezerwatywie jest kolejnym nadużyciem. Skądinąd, jeśli nawet założymy, że jest tak jak mówi Terlikowski, czego oczywiście wykluczyć nie można, że przypadkowy seks dotyczy też a może raczej przede wszystkim ludzi związanych z innymi osobami, to chyba lepiej, aby zażywali przyjemności przypadkowego seksu w zabezpieczeniu. Wychodzę z założenia, że lepiej mieć kaca moralnego niż zarażonego lub zarażoną partnerkę chorobą weneryczną i kłopot wówczas nie tylko z własnym sumieniem. Prezerwatywa na członku niewiernego partnera może uchronić drugą, bliską mu osobę przed niechcianą niespodzianką w postaci nieuleczalnej choroby a w najlepszym razie przed chorobą weneryczną.
Po trzecie, Terlikowski twierdzi, że prezerwatywa nie daje pełnego bezpieczeństwa. Nie daje. Może pęknąć, zsunąć się etc. Choć to jak rozumiem redaktor naczelny Frondy zna jedynie z literatury a nie z autopsji. W końcu kościół katolicki zabrania używania środków antykoncepcyjnych w tym także prezerwatyw. A ta z kolei jest jednym z kilku, zgoda, że niedoskonałych, ale jednak zabezpieczeń przed chorobami wenerycznymi i przed AIDS.
Nie dziwię się, że Terlikowski nazywa rozwiązłość seksualną rozpustą. Ma do tego prawo. Tak jak ma prawo do mówienia, że najlepszą ochroną przed AIDS i chorobami wenerycznymi jest wstrzemięźliwość seksualna i wierność. I nie ma też żadnego znaczenia co mówi Terlikowski, gdy uświadomimy sobie, że coraz mniej ludzi przyjmuje za wyznacznik własnych zachowań moralność katolicką, bo to znaczy, że Polki i Polacy nie są ani przesadnie wstrzemięźliwi ani też przesadnie wierni. Nie są też przesadnie różni w swoich zachowaniach seksualnych od większości europejczyków. A skoro tak jest, to właśnie obowiązkiem państwa i jego służb jest uświadomienie do czego może prowadzić przypadkowy seks bez zabezpieczenia. Tak właśnie odczytuję akcję Krajowego Centrum ds. AIDS. I nie żałuję, że także dzięki moim podatkom być może komuś uda się dzięki darmowej prezerwatywie uniknąć przykrej niespodzianki po Mistrzostwach Europy w Polsce i na Ukrainie. 

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...