02 czerwca 2012

Nieformalne dziecko obojga płci

Argument przeciwko związkom partnerskim, bo dzieci z tego nie będzie, jest nie tylko chamski, ale i na swój sposób kłamliwy. Po pierwsze, związki partnerskie nie dotyczą tylko homoseksualistów, ale także par heteroseksualnych. Po drugie, zarówno homoseksualiści jak i lesbijki mogą mieć dzieci. Przypuszczam, że mają nie mniejsze możliwości reprodukcyjne niż poseł Solidarnej Polski Andrzej Dera. Po trzecie, troska posła Dery o poziom płodności w naszym kraju może być wzruszająca. Szkoda jednak, że nie dostrzega, że większym problemem dla współczynnika dzietności w naszym kraju jest rosnąca niepłodność wśród ludzi w wieku reprodukcyjnym, traktowana przez WHO jako choroba społeczna, a nie brak dzieci ze związków homoseksualnych.




Spór posłów Dery i Biedronia na antenie Superstacji dotyka wbrew pozorom jednak szerszego problemu związanego z zakresem ingerencji państwa w życie obywateli, aniżeli jedynie sporu o to czy homoseksualiści mogą mieć dzieci czy nie. Oczywiście poseł Dera ma rację mówiąc wprost, że dwóch mężczyzn czy dwie kobiety nie są zdolne do poczęcia w sposób naturalny dziecka. Nie chcę w tym miejscu komentować słownictwa i argumentacji jakiej użył w rozmowie z Biedroniem poseł Solidarnej Polski. Taka argumentacja wyklucza jakąkolwiek dyskusję. Choćby dlatego, że wiele lesbijek czy homoseksualistów pragnie mieć dzieci, pragnie być matkami czy ojcami a z różnych przyczyn, przede wszystkim ograniczeń systemowych i prawnych w tej roli nie mogą się spełniać. Takie słowa mogą być więc po prostu okrutne i niepotrzebne. Każdy kto skończył szkołę podstawową wie, że do poczęcia dziecka w sposób naturalny potrzeba mężczyzny i kobiety i poseł Dera mógł sobie darować tę lekcję quasi biologii. Co nie zmienia faktu, że zarówno homoseksualiści jak i lesbijki mogą korzystać z metody in vitro, dawstwa spermy, komórek i surogatek, by być rodzicami. Takie rzeczy dzieją się na świecie. Ojcem w związku homoseksualnym jest choćby Ricky Martin czy Elton John z bardziej znanych postaci. Przy czym ten pierwszy jest dawcą spermy, który wykorzystał do urodzenia własnych genetycznie bliźniaków surogatkę.


Tym niemniej dyskusja obu posłów skłania przede wszystkim nie do zastanawiania się nad możliwościami reprodukcji wśród par homoseksualnych, ale jak daleko państwo może ingerować w życie obywateli i kształtować model życia i rodziny. Nie dostrzegam bowiem żadnych racjonalnych przesłanek, aby narzucać ludziom określony model kształtowania związku w jakim mają realizować swoje potrzeby związane z poczuciem bliskości, oddania czy miłości. Argument, że ze związku dwóch mężczyzn czy dwóch kobiet nie może być dzieci, a to stanowi o tym czy związek jest udany czy nie i przede wszystkim dobry dla państwa, trąci jakąś chorą inżynierią społeczną. Jeśli, jak próbuje to robić poseł Dera, sprowadzi się człowieka jedynie do roli reproduktora, to w idealnym świecie posła Solidarnej Polski nie ma miejsca dla ludzi takich jak Jarosław Kaczyński  (niepłodny z własnego wyboru), homoseksualiści, lesbijki, osoby niepłodne i bezpłodne (idąc dalej w tej absuradalnej logice ze społeczeństwa należałoby wykluczyć księży, zakonników i zakonnice - niepłodni na własne życzenie). W tej wizji Ci ludzie są po prostu zbędni dla państwa. Czy to zbyt daleko idący wniosek? Być może, lecz nie można wykluczyć, że rzucone w eter słowa, że ze związku homoseksualnego nie może być dzieci, można rozszerzyć na wszystkich, którzy ich nie posiadają. Nie wiem czy poseł Dera chce zmuszać ludzi do płodzenia potomstwa, czy jedynie wyraża troskę o własną emeryturę. Niezależnie jakie są jego intencje, wnioski mogą jedynie wzbudzać lęk i smutek, że wygłasza ja wybraniec narodu.


Państwo bowiem nie powinno przede wszystkim stwarzać barier prawnych osobom pragnącym żyć po pierwsze, w związkach homoseksualnych, po drugie, w związkach niesformalizowanych. Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, w której osoby heteroseksualne i homoseksualne, które prowadzą wspólne gospodarstwo domowe bez ślubu mają mniejsze prawa, aniżeli członkowie społeczeństwa żyjący w związku małżeńskim. Biorąc pod uwagę zmiany w strukturze społecznej i nastawieniu obywateli do instytucji małżeństwa a także szanując potrzeby środowisk homoseksualnych obowiązkiem państwa winno być stworzenie takich warunków formalno-prawnych, w których osoby pragnące dzielić wspólnie życie poza instytucją małżeństwa lub nie mogące zawrzeć związku małżeńskiego mają zagwarantowane prawa wynikające z tytułu prowadzenia wspólnie gospodarstwa domowego.Stąd wniosek, że należy zalegalizować instytucję związków partnerskich dla osób zarówno tej samej, jak i odmiennej płci. Związek taki powinien być rejestrowany w Urzędzie Stanu Cywilnego i mieć formę umowy cywilnoprawnej. Podobnie jak we Francji i też częściowo zgodnie z postulatami jakie zgłaszają środowiska homoseksualne.


Z tytułu zawartej umowy strony związku powinny mieć zabezpieczone prawo do m.in.: dziedziczenia, pochowania zmarłego partnera, informacji o stanie zdrowia i decydowania o dalszym trybie leczenia partnera, wspólnego opodatkowania po trzech latach od zarejestrowania związku, adopcji biologicznego dziecka jednego z partnerów związku i prawa do świadczeń socjalnych analogicznych jakie występują w przypadku małżeństw.


Mogę sobie wyobrazić, że ludzie potrafią być szczęśliwi bez dzieci. Mogę sobie wyobrazić, że ludzie mogą być szczęśliwi żyjąc według własnych reguł w związkach z partnerami jakich pokochają niezależnie od ich koloru skóry, płci, wyznania. Nie mogę sobie jednak wyobrazić państwa, w którym jedynym argumentem dla braku akceptacji i zgody dla życia zgodnie z własnymi przekonaniami, jest brak możliwości posiadania dziecka.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...