22 października 2012

Coś drgnęło?


Nie mam złudzeń, że decyzja premiera w sprawie in vitro jest odpowiedzią na słabnące notowania rządu i partii rządzącej. Niezależnie jednak jakie były przesłanki, można tylko przyklasnąć dla działań jakie wreszcie podjął Donald Tusk dla sprawy in vitro.
Historia burzliwych dyskusji o zapłodnieniu „na szkle” ma historię tak długą jak rządy Platformy Obywatelskiej. Od ponad pięciu lat posłowie rządzącej koalicji a w szczególności Platformy Obywatelskiej opracowywali projekty, przyjmowali rozwiązania by w końcu przyjąć, że klub PO po wakacjach przyjmie jeden, a nie dwa projekty. Wakacje minęły a w sprawie in vitro nic nie drgnęło. Dopiero rosnące słupki sondażowe PiSu wymusiły na Donaldzie Tusku podjęcie króków, które zbliżają Polskę do europejskich standardów.
Warto pamiętać, że procedura in vitro praktycznie nie jest w ogóle opisana w naszym systemie prawnym. Teoretycznie mamy więc do czynienia z wolną amerykanką. To stanowi z kolei wodę na młyn dla wszystkich przeciwników tej procedury, którzy ustami takich komentatorów jak choćby Terlikowski czy Karnowski doszukują się tysięcy ofiar ludzkich dla poczęcia jednego zdrowego dziecka metodą sztucznego zapłodnienia. Absurdalność owych tez jest porażająca, tym niemniej po wielokroć powtarzana stanowi niebezpieczny, bo przede wszystkim kłamliwy obraz rzeczywistości związanej z leczeniem niepłodnych par. Wśród idiotycznych argumentów, które były używane pojawiały się i takie, gdzie obecny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin mówił o wykorzystywaniu nadliczbowych zarodków w przemyśle kosmetycznym. Inne z pytań jakie zadają przeciwnicy IVF, to pytania odnoszące się do finansowania. Terlikowski pyta m.in. na łamach jednego z portali dlaczego katolicy mają finansować metodę niezgodną z ich światopoglądem. Bardziej głupiego stawiania tej sprawy nie można sobie wyobrazić. Jeśli bowiem zaczniemy myśleć tymi kategoriami, to wówczas łatwo zacząć stawiać pytanie dlaczego niekatolicy mają pokrywać koszty związane z Funduszem Kościelnym, dlaczego mają płacić na pensje dla katechetów, emerytury księży i zakonnic etc. Idąc tym tropem myślenia, dojść można do absurdu, w ramach którego najlepszym rozwiązaniem będzie podzielić kraj na katolików i wszystkich niekatolików z różnymi systemami ubezpieczeń, rozliczeń i obowiązków wobec państwa.
Decyzja w sprawie refinansowania procedury in vitro to ruch w dobrym kierunku. Dobrze, że skoro premier ma problem z przeforsowaniem tego pomysłu we własnym klubie i przepchnięciu ustawy w Sejmie, sięga po instrumenty, z pomocą których może w rzeczywistości pomóc tysiącom par walczących z niepłodnością. Jedyne czego można się obawiać, to czy zapał w poprawie losu par walczących o własne dziecko nie minie premierowi wraz z rosnącymi słupkami poparcia dla jego rządu i Platformy Obywatelskiej.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...