09 listopada 2012

Gwałt na rozumie


Trudno sobie wyobrazić ból związany z gwałtem. Jeszcze trudniej wyobrazić sobie jakie emocje towarzyszą kobiecie, dla której trwałym wspomnieniem traumatycznego przeżycia pozostaje niechciana ciąża. Wypowiedzi tzw. obrońców życia spod znaku PiS wskazują jednak, że nie dla wszystkich. Dla nich najważniejsze jest zaspokojenie własnego poczucia misji kosztem zdrowia i de facto życia kobiety. I o ile wypowiedzi posła Górskiego, monarchisty, można uznać za bełkot nieszkodliwego człowieka o małym horyzoncie intelektualnym o tyle znacznie poważniej trzeba traktować wypowiedzi Terlikowskiego. Wielokrotnie stosuje on bowiem metodę pseudo naukowego udowadniania niezależnie jak bardzo absurdalnych tez różnymi raportami powołując się na rzekomo niezależne instytucje.
Terlikowski, a wraz z nim poseł Górski twierdzą, że aborcja dostępna dla kobiet zgwałconych powinna być zabroniona. Chcą zmiany ustawy antyaborcyjnej dającej możliwość usunięcia przez zgwałconą kobietę niechcianego płodu.
Sam Terlikowski dla udowodnienia swej tezy, poza powtarzanymi argumentami o zabijaniu życia poczętego (pomijając skrzętnie cierpienie związane z samym gwałtem, bo przecież już się wydarzył), dodaje jeszcze wyniki badań amerykańskiego Elliot Institut. A właściwie jedynie o nich wspomina. Rzekomo według amerykańskiego instytutu urodzenie dziecka z gwałtu ma ułatwić kobiecie przejście traumy związanej z czynem zabronionym.
Można przypuszczać, bo sam Terlikowski nie podaje tytułu owego raportu, że chodzi o badania, które ostatecznie stały się podstawą powstania pozycji Victims and Victors dr Davida Reardona. Dodajmy, że jednej z najważniejszych postaci ruchu pro-life w Stanach Zjednoczonych. Pozostawiam bez odpowiedzi pytanie, czy tak wyraźne stanowisko wobec aborcji mogło mieć wpływ na badania. Tym niemniej sam raport objął 192 amerykańskie kobiety – ofiary gwałtu (w tym również kazirodczego). Z badań wynika, jak podaje dr Reardon, że większość kobiet zgwałconych, które zachodzą w ciążę nie chcą aborcji a po jej dokonaniu żałują decyzji o usunięciu płodu. Trudno polemizować z wynikami, które podaje autor, jeśli nie zna się pozycji (a tej na polskim rynku nie ma). Jednak niezależnie od podanych danych, tak ochoczo przywoływanych przez Terlikowskiego warto pytać jaka była metodologia badań, do ilu kobiet skierowano się z prośbą o odpowiedź na doświadczenia związane z dokonaną aborcją po wcześniejszym gwałcie. Czy były to kobiety, wobec których skierowano przemoc zakończoną gwałtem na przełomie ostatnich kilku lat czy może dziesięcioleci i wreszcie jak to się ma do całkowitej liczby zgłoszonych i stwierdzonych gwałtów, które zakończyły się zapłodnieniem. Tych informacji Terlikowski nie udziela. Być może wychodzi z założenia, że jak ktoś chce zyskać tę wiedzę może sięgnąć do wspomnianej pozycji (o ile zawiera ona odpowiedzi na powyższe pytania). Nie zmienia to faktu, że poprzez przywoływanie w swych wypowiedziach z pozoru mądrze brzmiących treści z powoływaniem się na badania Instytutu Eliota (warto pamiętać: badającego amerykańskie kobiety!) nadaje swym wypowiedziom z pozoru walor pewnej wiedzy. Wiedzy fachowej, z którą trudno polemizować, bo przecież to nie wymysł chorej wyobraźni i pseudo filozoficzne dywagacje a konkretne, udokumentowane badania.
To sprytny manewr. Zresztą stosowany przez Terlikowskiego dość często. W przypadku in vitro wykorzystywał podobne zabiegi przywołując całkowicie z kosmosu liczby o „zabijanych” zarodkach czy wychwalając metodę naprotechnologii w leczeniu niepłodności opierając się za każdym razem na związanych z kościołem instytucjach, które mają zachować walor niezależności. Podobnie jest z badaniami Instytutu Eliota. Podważanie wyników badań instytucji, która reprezentuje stanowisko tylko jednej ze stron sporu aborcyjnego będzie zapewne nadużyciem, ale też traktowanie ich całkowicie poważnie, jako niezależnego, wiarygodnego i jedynego źródła prawdy objawionej, to chyba też przesada. A to właśnie próbuje, w sposób nie do końca uczciwy, przedstawić Terlikowski. Przywołuje bowiem badania mało znanego w Polsce instytutu, który wykonał badania w USA i chce, aby traktować je jako wyznacznik zachowań wszystkich kobiet, które zostały zgwałcone i ostatecznie stanęły przed dylematem jak dalej żyć z niechcianym dzieckiem swojego oprawcy.
Trzeba przyznać, że to właśnie przywoływanie różnego typu badań z nieznanych źródeł, związanych z jedną tylko stroną sporu to domena tych, którzy w oczywisty sposób chcą zakłamać rzeczywistość. Żaden z przywoływanych wcześniej nie wspomina z kolei o badaniach realizowanych przez polskie ośrodki badania opinii publicznej o społecznej akceptacji dla zabiegów usunięcia ciąży w przypadku gwałtu. Być może dlatego, że nie współbrzmi to ze słowami Jana Pawła II, które zawarł w swoim liście do arcybiskupa Sarajewa na początku lat 90. podczas konfliktu na Bałkanach: ”Nawet w sytuacji tak bolesnej trzeba będzie im (brzemiennym na skutek gwałtu kobietom) pomóc w odróżnieniu haniebnego aktu przemocy, dokonanego przez ludzi bez rozumu i sumienia, od rzeczywistości nowych istot ludzkich, które przecież otrzymały życie". I z jednym na pewno można się zgodzić. Zgwałconym, brzemiennym kobietom należy się pomoc. Opieka i zrozumienie. Ale kobiety muszą zachować prawo decydowania o własnym losie. O własnym życiu. I dlatego prawo nie może ich karać za przestępstwo, którego są ofiarą.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...