25 marca 2007

Koń by się uśmiał!

Działacze warszawskiej PO dają mi ostatnio dużo powodów do rozrywki. Po tym jak podpisali porozumienie programowe z SLD dziś, szczególnie po ujawnieniu „taśm Oleksego”, zarzekają się, że koalicji PO i SLD w Warszawie nie ma. Wspólny program działania, podział stanowisk w dzielnicach, obsadzanie stanowisk w ratuszu i jeden z zastępców Pani Prezydent wskazany przez lewicę oraz skuteczne dzielenie stanowisk w radach nadzorczych spółek miejskich to dla nich wciąż zbyt mało, by mówić o koalicji. Wspólne rządy to dla PO nie koalicja. Rozumiecie coś Państwo z tego?!
„Posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska, która szefuje partii w Warszawie, twierdzi, że koalicji z SLD nie ma. Kluby PO i LiD po prostu "pracują dla dobra miasta". - To jest samorząd. Bez polityki. Jeśli koledzy z PiS mają jakiś pomysł np. w sprawach transportu albo szkolnictwa, to zawsze zapraszam - mówi.” (Gazeta Stołeczna, 23/03/07, Nastroje przed zjazdem SLD na Mazowszu). Skoro posłanka Kidawa-Błońska powiada, że koalicji nie ma, to w końcu musi to coś znaczyć. Albo działaczom PO wstyd, że rządzą z SLD, albo z nieznanych mi powodów wprowadzają opinię publiczną w błąd. Gdyby głos posłanki Kidawy był jedynym w tej sprawie, można by uznać, że szefowa PO w Warszawie po prostu zbłądziła w swych przemyśleniach, bądź też wróciła z dalekiej podróży i nie orientuje się, jakie zmiany zaszły w warszawskim samorządzie. Z odsieczą przychodzi jednak Pani poseł Przewodniczący Rady Warszawy. On również twierdzi, że "nie ma koalicji między Lewicą i Demokratami, czy jak PiS mówi między SLD a PO, tylko jest porozumienie programowe, które nie ma charakteru umowy koalicyjnej, o czym PiS doskonale wie" (wot, PAP, Gazeta Stołeczna, 22/03/07, Jaworski: w Warszawie nie ma koalicji).
W swych zaprzeczeniach warszawscy liderzy Platformy trochę jednak się zagolopowali. Wystarczy spojrzeć do Słownika wyrazów obcych Kopalińskiego a tam pojęcie koalicji brzmi następująco: „związek, porozumienie, przymierze, alians, sojusz państw, partii politycznych zawarty dla przeprowadzenia wspólnej akcji, osiągnięcia określonego wspólnego celu”. Według słownika słowo porozumienie jest więc synonimem słowa koalicja. Na wszelki wypadek działaczom PO twierdzącym, że w Warszawie nie ma koalicji z SLD wyjaśniam, iż słowo synonim „oznacza wyraz bliski znaczeniowo innemu wyrazowi, zwykle różniący się od niego odcieniem stylistycznym” (Słownik wyrazów obcych PWN, Warszawa 1980). Można oczywiście zarzucić wszystkim, którzy widzą co innego aniżeli działacze Platformy, iż przecież wyraźnie mówią o porozumieniu programowym, a to przecież nie to samo co koalicja władzy (czyt. podział stanowisk w organach wykonawczych). Tu jednak powstaje poważny problem. Jak bowiem wytłumaczyć, że działacze SLD zasiadają w zarządach dzielnic wraz z działaczami PO. Tak jest na Woli, Pradze Południe, Ochocie (tu nawet lewica ma dwóch przedstawicieli w trzy osobowym zarządzie), Śródmieściu, Ursynowie, Bielanach, Bemowie i więcej wymieniać chyba nie muszę. Wszędzie, gdzie tylko można było stworzyć koalicję z SLD, tam działacze Platformy zawiązywali ją z działaczami lewicy.
I nie ma w tym nic złego. Wybór koalicjanta to decyzja polityczna stanowiąca o tym z kim chce się realizować wspólny program. Platforma w Warszawie wybrała lewicę. Jej wybór. Szkoda tylko, że nie potrafi tego przyznać. Bowiem z częstych i z gruntu fałszywych tłumaczeń liderów Platformy, że koalicji z SLD nie ma, to już tylko koń by się uśmiał!

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...