05 sierpnia 2009

Dylemat króla Salomona?!

Sprawa brzucha surogatki Beaty Grzybowskiej zelektryzowała opinię publiczną. W jej sprawie i rodziców dziecka wypowiadają się niemal wszyscy. I trudno się dziwić. Sprawa jest nietypowa i chyba po raz pierwszy, tak wyraźnie obrazuje słabość polskiego systemu prawnego. Pokazuje też jak łatwo zniszczyć ludzkie szczęście nie dbając o dobro dziecka.

Polskie prawo mówi wyraźnie. Matką dziecka jest kobieta, która urodziła dziecko. Wydaje się więc, że sprawa jest przesądzona. Dochodzi jednak problem z rozstrzygnięciem praw ojca i być może matki, bowiem w natłoku informacji prasowych trudno było mi znaleźć rzetelne dane wskazujące czy spermą ojca została zapłodniona komórka jajowa jego małżonki czy też surogatki bądź innej dawczyni. Niezależnie jednak czyja komórka została zapłodniona faktem bezspornym pozostaje decyzja matki zastępczej, że odda dziecko rodzicom. Umowa zawarta między rodzicami a surogatką zakładała, że jej ciało ma być jedynie „hotelem” dla dziecka. Zmiana decyzji przez surogatkę spowodowała de facto lawinę problemów etycznych, prawnych i naraziła mnóstwo ludzi na cierpienie. Bezwzględnie należy uznać, że winny jest polski system prawny, który nie potrafi skutecznie i szybko odpowiedzieć na ludzkie problemy. W szczególności problemy niepłodności i bezpłodności.


W Rosji problem surogatek rozstrzygnięto w sposób prosty i jednoznaczny. Kobieta, która nosi cudze dziecko musi być zdrowa, w odpowiednim wieku, przechodzi liczne badania psychologiczne i dopiero po zakwalifikowaniu przez odpowiednie gremia medyczne może być surogatką. Po zapłodnieniu jest pod stałą opieką medyczną a po urodzeniu, dziecko oddawane jest biologicznym rodzicom. Za usługę jest odpowiednio wynagradzana. Rodziców i dziecka nie ma prawa nigdy poznać ani dowiedzieć się jakichkolwiek o nich informacji. Wszystko to jest uregulowane przez system prawny. Co stoi na przeszkodzie, aby w Polsce przyjąć podobne rozwiązania? Odpowiednie regulacje prawne dawałyby bezpieczeństwo jawności całej procedury a tym samym bezpieczeństwo tych zabiegów. Zabezpieczałyby także interes prawny wszystkich stron. A przede wszystkim interes dziecka.


Sąd, który ma rozstrzygnąć komu przyznać dziecko urodzone przez Beatę Grzybowską, wbrew wielu opiniom, ma moim zdaniem zadanie proste. Powinien przyjąć rozstrzygnięcie jakie podejmowały sądy w innych krajach. I tak np. amerykański wymiar sprawiedliwości w 1985 r. uznał ważność kontraktu zawartego z surogatką i nie pozwolił zatrzymać jej dziecka. Polska surogatka również zawarła umowę na noszenie i urodzenie cudzego dziecka. Wzięła za to pieniądze. Przyjmowała je także w czasie ciąży. Dodatkowo, jest obciążona faktem oddania jednego ze swych dzieci, tylko dlatego, że jest chore. Dziś mówi, że chce je odzyskać. Jednak najpierw kieruje swoją uwagę w stronę dziecka, które urodziła innym ludziom – za co przyjęła wynagrodzenie w kwocie 30 tysięcy złotych. Inna sprawa, że w publicznych wypowiedziach nie zaprzecza, że jest osobą ubogą, dla której poważnym wysiłkiem finansowym jest już dziś utrzymanie dotychczasowej rodziny. Ma w końcu jeszcze dwie córki. Może dlatego bez wstydu dodaje, że liczy na stały zasiłek (alimenty) od ojca dziecka, które urodziła i oddała (za TVP.info, 5.08.2009).


Nie podejmuję się wydania opinii, że obecny szum, który wywołała jest ukierunkowany na wzbudzenie sympatii i współczucia a w końcu zdobycia stałego dochodu w postaci alimentów od ojca dziecka. Jednak siłą rzeczy jej zachowanie, wcześniejsze oddanie chorej córki, brak środków na utrzymanie rodziny, musi zmuszać do pytań o uczciwość jej intencji i przyszłość noworodka. Moją sympatię wzbudza zaś zachowanie rodziców chłopca. Konsekwentnie milczą, nie udzielają wywiadów, opinia publiczna nie zna ich nazwiska ani twarzy. To najlepsze, co mogą uczynić dla swojego syna. Niestety powoduje to, że wielu komentatorów pomija cierpienia także tych ludzi a przecież za sprawą niespełnionego pragnienia posiadania dziecka nie doszłoby do jego narodzin.


Minister Sprawiedliwości Andrzej Czuma pytany przez dziennikarzy o tę sprawę (Surogatka walczy w sądzie o dziecko, TVN24.pl, 03.08.2009) przywołuje starą rzymską zasadę - mater semper certa est (zawsze wiadomo kto jest matką). Jednak czy jest ona właściwa dla tej sytuacji? I czy rzeczywiście można przejść obok bólu i emocji związanych z tą sprawą rodziców chłopca. I czy minister na pewno wie kto jest matką?!. Jarosław Gowin, specjalista Platformy Obywatelskiej od spraw etycznych jednoznacznie daje odpowiedź, że „ta historia to dowód, jak pilna jest potrzeba uregulowania tych kwestii”. Jest przekonany, że sąd powinien przyznać rację kobiecie, która urodziła dziecko (Surogatka nie chce oddać dziecka, tvp.info, 31.07.2009).


Zgadzam się z jednym. Koniecznie trzeba uregulować te kwestie. Sprawa surogatek powinna być jasna i klarowna od początku do końca. Tyle tylko, że w przeciwieństwie do Gowina uważam, że sąd powinien przyznać dziecko rodzicom. Być może ten precedens stworzy wszystkim podejmującym się trudu urodzenia cudzego dziecka asumpt do myślenia przed a nie po urodzeniu. I przyspieszy prace nad prawnym uregulowaniem statusu surogatek - ich praw i obowiązków. Da też szansę wielu niepłodnym i bezpłodnym parom na radość przeżywania życia z własnym dzieckiem.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...