21 lutego 2013
19 lutego 2013
Córunia lesbijki w ustach syna ZChNu
Stefan Niesiołowski musiał się wyraźnie zdenerwować słowami Agnieszki Holland skoro nie zdołał powstrzymać swoich emocji na wodzy i w słowach więcej niż haniebnych odniósł się do jej deklaracji wyborczej. Haniebnych bowiem zarzucających jej brak troski o Polskę i patrzenie na sprawy niezałatwione przez PO przez pryzmat własnych, rodzinnych doświadczeń.
Agnieszka Holland w swojej deklaracji o nie głosowaniu na Platformę Obywatelską wyraźnie wskazała powody, dla których nie udzieli więcej poparcia partii Donalda Tuska. Ma do tego prawo. Jako dotychczasowy wyborca PO miała prawo wierzyć, że sprawy takie jak choćby in vitro czy kwestia związków partnerskich zostaną rozwiązane. Zapewnienia o tym, że będą uregulowane były w trakcie kampanii wyborczej mocno eksponowane przez samego premiera jak i licznych jego współpracowników. Dotychczasowy efekt działań jest taki, że ani in vitro ani związki partnerskie nie są uregulowane ustawowo. Czy jako wyborca Agnieszka Holland może czuć się oszukana? Zapewne tak, tym bardziej, że Platforma rządzi już drugą kadencję - czasu na załatwienie obu tych kwestii było więc wystarczająco dużo.
Z wrodzoną sobie delikatnością Stefan Niesiołowski nie odniósł się w TVP Info do nierozstrzygniętych problemów jakie poruszyła Agnieszka Holland, tylko zarzucił jej, że wspiera PiS i szkodzi Polsce a wszystko dlatego, że chce dobrze tylko dla "córuni lesbijki". Czy można się wykazać większym nietaktem, brakiem kultury i przede wszystkim obłudą. Niesiołowski nie odnosi się do sedna sprawy, ale wprost atakuje Holland po najmniejszej linii oporu odwołując się do najniższych, haniebnych instynktów "mniej wyrobionych" wyborców.
Agnieszka Holland ma rację kiedy jako osoba publiczna upomina się o sprawy ważne dla wielu obywateli naszego kraju. Nawet jeśli w jakimś stopniu dotyczą one jej lub bliskich jej osób, dla posła na Sejm nie powinno mieć to żadnego znaczenia. Ważne bowiem jest załatwienie spraw i problemów ludzi, wyborców, którzy mają prawo czuć się oszukani. Straszenie PiSem to już zbyt słaby argument, by ukryć własne zaniechania. Z kolei argumenty o "córuni lesbijce" to już nie tylko objaw bezsilności, ale wręcz przyznanie się do porażki i politycznej pustki.
11 lutego 2013
08 lutego 2013
Gra (nie)parlamentarna
Funkcję
wicemarszałka Sejmu Wanda Nowicka uzyskała w ramach dobrego, parlamentarnego
zwyczaju, w imię którego każdy klub ma swojego przedstawiciela w Prezydium
Sejmu. Decyzja o nieodwołaniu Wandy Nowickiej jest zaprzeczeniem niepisanej
zasady, którą przedstawiciele Narodu sami ustalili. A wszystko w imię
upokorzenia Palikota.
Nie ma co
ukrywać, że lider Ruchu Palikota jest sam sobie winny. Rozpętał medialną burzę
wokół skandalicznej premii dla Nowickiej i w konsekwencji podjął działania,
które od początku, co było wyraźnie widać, pozostawały bez wyraźnie określonego
planu. Dodatkowo, na pożywkę mediów i publiczności, rzucił Annę Grodzką, która
mimochodem stała się ofiarą rozgrywki Palikota, nic nie zyskując a jedynie
stając się obiektem niewybrednych żartów i powtarzanej z uporem maniaka opinii,
że jej jedyną zasługą jest zmiana płci. Co samo w sobie nie tworzy jeszcze
klimatu do zmiany na funkcji wicemarszałka Sejmu. Siłą rzeczy stawiano ją w
kontrze do Nowickiej, która im bliżej głosowania nad jej być lub nie,
utwardzała się w przekonaniu, że wcale nie ma ochoty robić miejsca dla
Grodzkiej. Zapewne nie małą rolę odegrały w tym rozmowy z przedstawicielami
innych klubów a w szczególności Platformy, która po głosowaniu może czuć się
zdecydowanym zwycięzcą. Pytanie zasadnicze brzmi jednak, za jaką cenę,
obietnicę Wanda Nowicka zdecydowała się wziąć udział w grze będącej
bezpośrednio w kontrze do własnego klubu i środowiska, z którego uzyskała
mandat.
Niezrozumiała
pozostaje postawa Palikota wobec Nowickiej po głosowaniu. Wydawać się mogło, że
zarówno do własnego środowiska jak i wyborców powinien pójść wyraźny sygnał, że
nielojalność jest karana. Wszak rzecz idzie nie o techniczną zmianę na
stanowisku wicemarszałka Sejmu, a o symboliczną postawę, gdzie nie ma miejsca
na jakiekolwiek wątpliwości. Zdecydowane działania, mogące się podobać
wyborcom, wobec Nowickiej za wzięcie wysokiej nagrody a z drugiej strony
wątpliwości co do postępowania co robić z niepokorna posłanką tworzą sytuację,
w której trudno zrozumieć o co właściwie Palikotowi chodzi. I o co to całe
zamieszanie. Przedłużanie tej nieczytelnej sytuacji może czynić z Nowickiej
jedynie ofiarę wewnątrzpartyjnych rozgrywek, zamazując rzeczywisty powód jej
konfliktu z kierownictwem Ruchu Palikota i ostatecznie tworzyć obraz partii niewiele
różniącej się od innych stronnictw parlamentarnych.
Subskrybuj:
Posty (Atom)