Tomasz Terlikowski oskarżając swoim
wpisem na facebooku kilku polityków i publicystów o spowodowanie ataku na obraz
Matki Boskiej Częstochowskiej paradoksalnie sam bierze udział w nagonce, tyle
że z innej strony barykady. Wymieniając z nazwiska - według niego - winnych czy
raczej prowodyrów tego wstrętnego aktu wandalizmu, stygmatyzuje ich w sposób
jednoznacznie negatywny. Czy i jakich konsekwencji oczekuje wobec wymienionych
osób?
Polska polityka a szerzej życie
publiczne przeżywa okres szczególny. Raz, że dzięki nowym technologiom życie
stało się znacznie prostsze, ale i przez to znacznie mniej skryte. Wszystko jest
dziś na sprzedaż. Wizerunek, poglądy, informacje i treści niezależnie jak
głupie. Dwa, konsekwencją życia przez pryzmat długości życia newsa na
jakimkolwiek portalu jest brutalizacja języka i przyzwolenie na treści, które
wcześniej uznane mogły być jedynie za chamskie dziś stają się wyznacznikiem
trendów i ludzkich postaw. Warto w tym miejscu wspomnieć choćby jeden z
wulgaryzmów, którego użył kilka lat temu Michał Wiśniewski podczas koncertu Ich
troje transmitowanego na żywo przez publiczną telewizję. Powiedział: jest
zajebiście. Trochę krygując się, trochę tłumacząc jednak wypowiedział słowa,
które mogły budzić niesmak. Dziś, tak jak kiedyś określił stan swego
zadowolenia niegdysiejszy idol nastolatek, mówi niemal każdy mniej lub bardziej
znany celebryta niezależnie od medium z jakiego korzysta by przedstawić swe
mądrości. Wówczas było nie do pomyślenia, aby można tak określać w środkach
masowego przekazu stan własnego ducha. Dziś, nikt się nawet nie zająknie i „zajebiście”
mówią niemal wszyscy … no może z wyłączeniem głównych wiadomości. Język jakiego
słuchamy, jakim operujemy stale się zmienia. Również politycy, dziennikarze
zabiegający o funkcjonowanie w medialnym przekazie, zaczynają używać języka
coraz ostrzejszego, bazującego na niskich pobudkach, zmuszającego często do nienawiści
opisywanego przeciwnika.
Używane słownictwo, które mniej
lub bardziej ma dotknąć politycznego przeciwnika odnosi się do każdej ze stron
publicznego dyskursu. Nie jest tak, że to bardziej winna jest szeroko rozumiana
centrolewica lub prawica. I jedni i drudzy mają w swych szeregach
przedstawicieli, którym język służy niczym sztacheta do okładania politycznych
przeciwników. I trzeba przyznać, że często są to sformułowania, które od
zwykłego chamstwa dzieli jedynie cienka granica. Czy jednak, niezależnie jak
brutalnego słownictwa używają polityczni przeciwnicy, można ich obwiniać za
działania ludzi chorych, zwykłych wariatów? Zabójstwo działacza PiSu, próba
zniszczenia obrazu Matki Boskiej, próba wysadzenia parlamentu, przepychanki pod
kancelarią prezydenta – czy można było uniknąć tych wydarzeń, gdyby publiczny
dyskurs kierował się innym słownictwem? Trudno powiedzieć. Być może jest trochę
prawdy w tym, że treści publiczne kreują postawy i zachowania. Wręcz
uaktywniają skryte w chorych umysłach emocje, które dają wyraz poprzez
niszczenie czy zabójstwo.
Dlatego wpis Terlikowskiego,
który z oburzeniem oskarża z nazwiska konkretnych polityków i dziennikarzy o przyczynienie
się do ataku na obraz Matki Boskiej przez chorego wandala jest niczym innym jak
kolejnym głosem w samo nakręcającej się spirali oskarżeń i nienawiści i de
facto napuszczania jednych na drugich. Końca pojedynku „na słowa” nie widać. A
i chyba widzowie, czyli wyborcy i czytelnicy, choć może lepiej mówić o
wyznawcach, nie wydają się znudzeni brutalną, słowną szermierką. Czeka nas więc
niezliczona liczba kolejnych spektakli z mniej lub bardziej wysublimowanym
słownictwem, gdzie być może sztachety w rękach adwersarzy okażą się niedługo jedynie
delikatnym przeżytkiem czasów minionych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz